wtorek, 18 grudnia 2012

Chciałam dodać jeszcze jeden wpis. Ale tylko dlatego, że oglądałam film. Właściwie, to zaczęłam go oglądać w połowie, ale szybko ogarnęłam, co się dzieje. Nie wiem nawet jak ten film się nazywa ._.

Były dwie przyjaciółki - zawsze razem, zżyte ze sobą, naprawdę wiele razem przeszły. Nowa szkoła, nowe znajomości i usilne starania dziewcząt, by wciąż mogły być razem, we dwie. Jedna była słabsza w oczach "szkolnej śmietanki". Moim zaniem słabsza była jej przyjaciółka, bo dała się omamić. Zostawiła toważyszkę zabaw z dzieciństwa, na rzecz grupki dziewcząt, które budziły strach w oczach prawie każdej uczennicy. Wszystkie były wystrojone, wymalowane i zawistne jak nikt inny. Zdolne do wszystkiego. Nawet do rozbicia długoletniej przyjaźni, żeby zdobyć sobie zabawkę. Dawne przyjaciółki straciły kontakt. Jedna walczyła, ta, którą osądzono jako słabszą. Z dnia na dzień była coraz smutniejsza, bledsza i bardzej zmartwiona o koleżankę, teraz już tylko znajomą ze szkolnej ławki. Poszła do niej, powiedziała jej prosto w twarz, co myśli o tym, kim się stała i przypomniała jej, że jeszcze tak niedwno sama nie była przekonana co do swoich nowych przyjaciółek i wszystko zamieszczała na pewnej publicznej stronie internetowej. Jedna z bardziej zawistnych dziewczyn z popularnej grupki podsłuchała rozmowę i postanowiła podzielić się tym najpierw z jedną - najwredniejszą i zarazem najsilniejszą. Ta poczekała na właściwy moment i powiedziała o tym dziewczynie, która przygarnęła wcześniej nic nieznaczącą blondynkę, niszcząc jej przyjaźń. Alexa (wyżej wspomniana, ta "dobra") po tym, jak jej nowa przyjaciółeczka pocieszała ją całą noc, bo chłopak, który jej się podobał wykorzystał ją, a ona sama chciała się zabić... Najsilniejszej z dziewczyn kazała ją pobić, a inna nagrywała całe zajście swoim różowym telefonem. Dziewczyna zasmakowała popularności, "prawdziwej przyjaźni" i własnej krwi, a także bólu psychicznego, jak i fizycznego. Wylądowała w szpitalu. Nie widziała na prawe oko, miała uszkodzoną błonę bębenkową, nie mówiąc już o wstrząśnieniu mózgu i mnóstwie blizn na twarzy.

Coś mi to przypomniało. Jak Ci się żyje bez, jak to określiałś, "jedynej osoby, której mogłaś zaufać"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz